Samokontrola...cóż to takiego?
To nic innego jak umiejętność kontrolowania swoich emocji i zachowań. Brzmi banalnie. Zrozumieć ją jeszcze prościej, a czy tak prosto wcielić ją w życie? Tu już zaczynają się schody, dla niektórych naprawdę strome, niczym Mount Everest.
Ale przejdźmy do rzeczy...weźmy np. taką mnie. Uwielbiam słodycze. Nie wyobrażam sobie dnia bez słodyczy, przynajmniej nie wyobrażałam. Pewnego dnia powiedziałam sobie STOP. Od tamtego czasu starałam się sięgnąć po coś słodkiego raz w tygodniu i zazwyczaj był to weekend. Nie bez powodu użyłam słowo "starałam", bo czasami, zwyczajnie po ludzku mi to nie wychodziło.
Wszystkiemu winna była moja SAMOKONTROLA.
Wzięłam pod uwagę wszystkie za i przeciw i doszłam do wniosku, że był to strasznie głupi pomysł. Naprawdę beznadziejny. Pomyślałam "dlaczego mam się katować i czekać z utęsknieniem na niedzielę, żeby zjeść czekoladowe ciasto?". Okrutne, co? I to jak!!! Teraz to widzę.
Postanowiłam popracować nad moją silną wolą, która wcześniej mnie zawodziła.
Mój "niedzielny" plan nie wypalił. Dlaczego?
W ostatnim numerze Psychology and Health opublikowano badania, dowodzące tego, że siła woli jest pewnym zasobem, który może się wyczerpywać ( i na szczęście odnawiać). Działa to tak, że jeśli w ciągu dnia zmuszasz się do zrobienia czegoś nieodpowiedniego (czyli korzystasz ze swojej silnej woli) np. zmuszasz się do wstania 2h wcześniej niż zwykle, potem do pójścia na zakupy ze swoją teściową mimo iż nie masz na to ochoty, to nie starczy ci już silnej woli na to, by zmusić się do wieczornych ćwiczeń. Ze mną było bardzo podobnie. Przez 6 dni wystawiałam swoją silną wolę na próbę. I jaki był tego skutek? To już sami wiecie.
Teraz czas na happy end
Brzmi bardzo prosto. Jem słodycze w tedy kiedy mam na nie ochotę i to bez żadnych wyrzutów sumienia. Mogę Wam śmiało powiedzieć, że w taki sposób ilość spożywanych słodyczy zmniejszyła się o połowę. Jest to naprawdę ciekawy mechanizm. Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe. Uważam, że jest to kwestia myślenia. Im mniej myślimy o danej rzeczy, tym rzadziej po nią sięgamy.
Co jeszcze możecie zrobić?
Powołam się na metodę "kija i marchewki". W teorii motywacji jako kij i marchewka określa się bodźce negatywne i pozytywne wpływające na motywację. Kij – kara, marchewka – nagroda. Nagradzaj siebie zawsze w tedy kiedy na to zasługujesz. Jeśli na wadze ujrzysz kilogram mniej, pozwól sobie na przyjemność (i nie mam na myśli tej związanej z jedzeniem). Jeśli jednak podwinęła Ci się noga i zjadłeś o dwie gałki lodów za dużo, bez wyrzutów sumienia wskakuj w strój i z uśmiechem idź pobiegać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wiadomość :)